9: Karol Stefan Władysław Jacek Pan Walery Marynarz Doktór Stary Marynarz Młody Majtek
DZIECIĘCYCH / STATYSTÓW / INNYCH
0
ILOŚĆ AKTÓW / OBRAZÓW, ILOŚĆ SCEN W AKTACH
I akt - 7 scen II akt - 6 scen III akt - 9 scen IV akt - 11 scen V akt - 10 scen
MIEJSCA AKCJI
Akt I - Rodzinny dom, w którym mieszkają wszyscy bohaterowie. Duży, świetlisty pokój. Z prawej strony dwa okna otwarte na ogród. Akt II - To samo miejsce, co w Akcie I. Akt III - Na górnym pokładzie parowca. Szare płótno […] tworzy rodzaj sufitu. […] W głębi pozostawiona pewna przestrzeń otwarta. W promieniach słońca widać błękitną, gładką taflę morza. Akt IV - Niewielki pokój okrągły z trzech stron i sprawiający wrażenie, że się znajduje w narożnej wieży. Duże okna, przez które widać błękit przestrzeni. Na lewo pierwsze stopnie schodów kręconych, wiodących dość stromo w dół. Na prawo niskie drzwi. Akt V - Ten sam pokój, co w Akcie IV.
ELEMENTY KOSTIUMOWE / REKWIZYTY
Rewolwer, który, jak to rewolwer, służy do zabijania. Skupia się wokół niego finał utworu.
Klatka, w której jest jakiś nieokreślony udomowiony ptak. Ptaki zresztą, jako tytułowa metafora, pojawiają się dość często: jako symbol wolności, zwiastun śmierci, niedoścignione pragnienia etc.
Koc jest barierą w miłości, a jednocześnie jedynym dotykiem, na jaki stać Karola i Janinę.
Widok na morze w III akcie jest punktem odniesienia akcji. Działa zarówno symbolicznie jak i bezpośrednio.
ODNIESIENIA MUZYCZNE / LITERACKIE
Brak.
JĘZYK
OGÓLNIE
Wiersz (głównie jedenastozgłoskowiec, ale autorka rezygnuje z niego czasem na rzecz 8, czy 7 sylab w krótkich fragmentach).
CECHY SZCZEGÓLNE JĘZYKA
Język archaiczny. Wiersz momentami rymowany, choć bardziej skupiony na rytmach niż rymach. W większości wiersz jest też sam w sobie nowoczesny, ale czyta się go trudno i trudno by się go słuchało ze sceny.
W powietrzu wisi katastrofa. Społeczeństwo jest w kryzysie. Młodzi są w głębokim kryzysie. Nie cenią życia, jedni się poddali rutynie, inni gonią za jakąś prawdą i nie mogą jej dogonić. Wracają do tego, co było, żeby podjąć próbę odbudowy, ale to też okazuje się niemożliwe. Jednocześnie żyją jedynie obecnym momentem (podobnie jak w Kochanku Sybilli Thompson M. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej), nie planują, nie walczą o ojczyznę, nie mają narodowości, jedynie kochają. Ale tylko Karol zbliża się do jakiejś wolności, czegoś, co można nazwać pełnym życiem (nawet ojciec tak postrzega jego odejście z domu, porzucenie żony). Reszta to ptaki w klatce, próbujące się wyrwać. Niestety klatką są też oni sami, dlatego tak trudno.
Zamglona relacja pomiędzy Karolem i jego żoną, Janiną. Najsłabsza część fabuły. Karol wyjechał, wrócił i twierdzi, że teraz wszystko się ułoży, bo wcześniej, jak rozumiem, mieli problem z seksem. Nie mogli się zgrać w pożądaniu, raczej się mijali. On twierdzi, że w związku z tym podjęli wspólną decyzję: skoro on chce wyjechać, to rozstanie dobrze im zrobi. A ja myślę, że wcale nie wspólną, dlatego Janina mówi: Bośmy dziś wyżsi - a nie bliżsi siebie!. (W ogóle to ciekawa sprawa z tym wydłużaniem, w Sprawie Moniki pojawia się to samo określenie - ludzie wydłużają się, kiedy coś przeżyją, kiedy się zmienią, kiedy ich coś przeciągnie, „przetyra”, skrzywdzi i wyjdą z tego. Do życia wracają już wydłużeni.)
Janina, z tego całego Karolowego gadania bzdur, umiera (nikt nie wie na co, powoli traci siły, aż oddaje za pomocą słów swoją duszę ukochanemu Karolowi; przekazuje ją poprzez wyzionięcie ducha). Ciekawe, że już po jego powrocie cała ich miłość odbywa się w słowach i w nakryciu kocem. Dotyk jest wciąż niemożliwy, seks nieosiągalny. Jest tylko jakaś metafizyczna miłość, którą budują, bo chcą mieć w życiu coś stałego, jakiś punkt zaczepienia, bo najbardziej się boją, że niczego nie ma, ale też przeczuwają to, a może nawet wiedzą. Budują więc coś, co nie istnieje, co jest grafomanią, ułudą.
Sprawa przyjaźni dwóch mężczyzn przyrównywana, bez krygowania, do miłości.
Rodzina i przyjaźń są niezaprzeczalnie wartością dodaną i niepatetyczną, są czymś cennym w życiu bohaterów.
Ojciec, reprezentujący pośrednie pokolenie, mówi, że trzeba żyć, zapominać o nieszczęściach i iść dalej. To tylko życie i aż życie: wyciągać wnioski i brać to, co możemy pełnymi garściami, z radością. Nie ma złych wydarzeń, wszystko jest korzyścią, tylko często spostrzegamy to po dłuższym czasie.
Wielka miłość niesie ze sobą wielkie zło, albo wielkie nieszczęście, albo śmierć.
Niestety zdarza się, że pomimo partnerskich stosunków mężczyźni nie chcą zasmucać kobiet (szczególnie młodych) smutnymi wiadomościami, tacy są serdeczni i hojni.
Zakończenie ciekawe, mickiewiczowskie w konstruowaniu wielkiej narracji o sensie. Babka-matka wchłania wnuka do swojego łona i tak daje mu życie u progu samobójczej próby. Uniesienie iście konradowskie, gustawowskie. Ciekawe też, że pojawia się w babci przekonanie o tym, że czasem samobójstwo jest nieuchronne. Choć z drugiej strony Karol się nie zabija… Ale łono matki jako dające życie i takie, w którym zawsze jest resztka życia, jest bardzo interesujące! Gdzie nie wyjedziesz zawsze matka patrzy i jak daleko nie chcesz się zabić, zawsze robisz to w obliczu matki.
M.J.
Próba wierności i stałości uczuć, współcześnie powiązana z emigracją w celach zarobkowych - rozłąką z rodziną.
Nieprzystosowanie do życia, wieczne poszukiwanie, gonienie za szczęściem. Kariera i pogoń za awansem, za pieniędzmi, za wygodami.
Motyw poświęcenia młodej dziewczyny dla mężczyzny.
Zatracenie się w miłości.
Wolność jako idea nadrzędna.
A.K.
Analiza problemu i częstotliwości zapadania na depresję w dzisiejszych czasach. Podobno istnieje taki rodzaj silnej depresji, która powoduje zanik funkcji życiowych organizmu - oddech ulega spłyceniu, aż wreszcie mięśnie żebrowe przestają pracować, człowiek przestaje oddychać i umiera. Wydaje mi się to warte uwagi w spojrzeniu na śmierć Janiny.
Cała sytuacja domu rodzinnego bohaterów jest dość zastanawiająca. Trudno ocenić czy rzeczywiście są spokrewnieni. Chwilami przypomina mi to rodzaj sekty lub model toksycznej rodziny, gdzie jedynym wyborem względnie normalnego życia jest wyizolowanie się z więzi, ucieczka, daleka podróż.
Platoniczna miłość - jakaś taka obsesyjna, wyidealizowana, gdzie pełno wzniosłych słów, a działań wcale. I miłość jako nuda, a nuda jako stan, w którym ludzie gadają od rzeczy, byle więcej i szumniej.
Jest w tym dramacie interesujący trop - w III akcie dzięki przeniesieniu akcji pojawia się pytanie czy wszystko, co się wydarza, wydarza się naprawdę czy są to tylko wyobrażenia bohaterów, ich wizje miłości? Czy z tej nudy snują infantylne, platoniczne, ale silne i zaangażowane dialogi i wizje?
Morze pojawiające się w dramacie można czytać jako metaforę wnętrza człowieka. Głębia wody jako głębia duszy. Samo morze dostarcza wielu powiązań - jego powierzchnia z nietrwałymi śladami odciśniętymi przez wiatr, deszcz (z zewnątrz) oraz morskie stworzenia (z wewnątrz); odbijające się tylko w tafli niebo, gwiazdy, światło, i odmęty skrywające muliste dno i mroczną głębie. Umieszczenie parowca na tym morzu też powoduje, że powstają rysunki na wodzie. Sam parowiec jest z dzisiejszego punktu widzenia intrygujący - szczególnie, że początkowo parowce miały złą sławę i uchodziły za niebezpieczne.
K.W.
PROBLEMY / MOŻLIWOŚCI AKTORSKIE
Aż dziewięcioro głównych postaci, ważnych, mających głos. Wszyscy są przyjaciółmi, wielką rodziną. Postaci, różnorodne. Dom rodzinny gdzie i mężczyźni, i kobiety, wszyscy rozmawiają dość szczerze po partnersku (sic!) i szanują swoje zdanie, choć nawet im zdarza się czasem nie słuchać siebie nawzajem. Ale trzy siostry: Hanna, Janina i Zosia są ciekawymi postaciami i intrygującą trójcą, mimo że prawdopodobnie nie są genetycznymi siostrami. Wszyscy bohaterowie mówią o sobie bracia i siostry, choć niektóre powiązania są niejasne.
Hanna wydaje się figurą politycznie zaangażowanej feministki: broni praw Janiny do godności, uważa że jest sprawą wszystkich, aby jej siostra zachowała godność i niezależność, że to nie jest sprawa prywatna, tylko sprawa polityczna (nie używa, oczywiście, słowa „polityczna”). Niestety po śmierci siostry poddaje się i nie ma siły na jakąkolwiek walkę.
Interesująca postać babki: mędrca, autorytetu, bogini życia.
Niestety, niektórzy bohaterowie uwielbiają dramaty: jak miłość, to po grób i jedynie miłość żarliwa, a jak śmierć, to rozpacz musi być wieloletnia i rozdzierająca. Idealizują wydmuszki. Męczące wywody. Poetyckie uniesienia. Według didaskaliów wszyscy są nieustannie oszołomieni i zdumieni tym, co mówią pozostali. Dużo niepotrzebnych słów i tajemnic jak u Nałkowskiej. Niczego się nie da do końca wyrazić słowami, a niektórych rzeczy nawet się wcale nimi wyrazić nie da.
M.J.
Postać Janiny - najbardziej tajemnicza i niejednoznaczna, targana emocjami.
Babka - najciekawsza z postaci. Szczególnie w finale utworu, kiedy jawi się jako postać zjawa, postać wszechwiedząca. BABKA: Za krótką chwilę naciśniesz… Kona dzień w gasnącym gwarze, ostatnie myśli wstają… Tu w mej sile bolesnej z tobą jestem i mam władzę… Ja, matka, ciebie wnuku, poprowadzę…
A.K.
Babka jest przerażająca momentami. Równie dobrze mogłaby być znachorą, przywódczynią scjentologów, mędrcem i Bogiem. I to równocześnie.
Reszta postaci tonie w słowach i przez to traci na osobowości.
K.W.
PROBLEMY / MOŻLIWOŚCI INSCENIZACYJNE
Statek i morze. Akt III pełen metafor wyłaniających się z tafli wody.
M.J.
Wymaga uwspółcześnienia i wymyślenia ciekawej formy.
Konieczna adaptacja. W obecnej formie bardzo ciężki do pokazania.
A.K.
Ewidentnie wymaga skrótów i korekty językowej, bo w obecnej formie widz nie da rady słuchać takich fraz ze sceny.
Fabuła nie najwyższych lotów, coś można wydłubać z tych bardziej abstrakcyjnych niż rodzajowych scen.
K.W.
UWAGI DODATKOWE
Myślę, że Warlikowski ucieszyłby się wysokim poziomem melancholii i płynącą z dramatu niemożliwością miłości i spełnienia.
Po dużych skrótach można powalczyć o ciekawy spektakl. Tylko nie wolno pozwolić postaciom na zbyt długie monologi i trzeba ukrócić rozważania o miłości.
Układ postaci jest ten sam, co w Kochanku Sybilli Thompson Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej: młodzi, ojciec, babka, choć Jak ptak… został napisany 10 lat wcześniej.
M.J.
STEFAN: Wiem jedno: życie za łeb brać! Jest miłość? dobrze! nie podgląda, jaka! Jest szczęście? dobrze! rwij kwiat, ostaw nać! Nie badaj, choćby właśnie w tem oznaka jakiejś wyższości.
Samotność jest męką ale jest też i źródłem siły.
A.K.
Te trzy kropki w tytule nie są przypadkowe - świetnie oddają ogólny styl i klimat utworu.
K.W.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
DATA POWSTANIA
sierpień 1911 roku (Madras, Indie angielskie)
WYDANIE
Marcinowska Jadwiga, Jak ptak…: dramat w pięciu aktach, Gebethner i Wolff, Warszawa 1917 Marcinowska Jadwiga, Jak ptak…: dramat w pięciu aktach, G. Gebethner i Spółka, Kraków 1917
DOSTĘPNOŚĆ
Biblioteka Narodowa, polona.pl
PRAPREMIERA
brak informacji
INNE WAŻNE REALIZACJE
brak informacji
CIEKAWOSTKI
Dramat został opublikowany po raz pierwszy w 1912 r. na łamach ilustrowanego tygodnika dla kobiet Bluszcz.
Marcinowska napisała Jak ptak… w trakcie swojej podróży do Indii (ówczesnej kolonii angielskiej). Była jedną z niewielu wyemancypowanych podróżniczek, które podróżowały samotnie, a nie u boku męża. Wrażenia z odkrywanego świata publikowała na łamach Gazety Warszawskiej, Głosu Warszawskiego, Kuriera Warszawskiego i Tygodnika Ilustrowanego. Napisała również dwie książki opisujące jej wędrówki: Z głosów lądu i morza (1911) i W upalnym sercu Wschodu. Wrażenia z podróży po Egipcie, Indiach, Cejlonie i Jawie (1925).