3: Nina - siostrzenica Raesa, szczupła, wysoka blondynka, z twarzą dziewiczą, a cynicznemi ustami Zofia - siostrzenica Raesa, w porównaniu do Niny: niklejsza i skupiona Maud - jasna blondynka, wyglądająca niezmiernie młodo, o złotych rzęsach i brwiach. Matowo biała.
MĘSKICH
3: Raes - ociężały i jowialny, typ Weyssenhoffowski Ludwik - kuzyn Niny i Zofii, typ wytworny, może nawet nazbyt wytworny. Włosy czarne, oczy czarne, a ręce jak u Karola IX Jerzy - siostrzeniec Raesa, mąż Maud, wysoki, szczupły, śniady i chorobliwie niespokojny
DZIECIĘCYCH / STATYSTÓW / INNYCH
3: Ania - córka Maud i Jerzego, 12-13 lat, dziecko-zjawisko Lokaj Służący
ILOŚĆ AKTÓW / OBRAZÓW, ILOŚĆ SCEN W AKTACH
Obrazy 1-3.
MIEJSCA AKCJI
Willa „Róż”. Obraz pierwszy - oszklona weranda willi (terasa), wszędzie róże; dzień. Obraz drugi - salon z drzwiami na werandę z obrazu pierwszego, zapada zmrok. Obraz trzeci - ten sam salon, co w drugim obrazie, wieczór, ciemno.
ELEMENTY KOSTIUMOWE / REKWIZYTY
Róże - w doniczkach, w wazonach, na werandzie, jako scenografia i jako symbol. Historia „Willi Róż” jest jednocześnie historią niespełnionej miłości Raesa.
ODNIESIENIA MUZYCZNE / LITERACKIE
Wspominany jest malarz Arnold Böcklin. Cytowany jest w całości wiersz pt.: Prometeusz do sępa Bogusława Adamowicza.
JĘZYK
OGÓLNIE
Proza.
CECHY SZCZEGÓLNE JĘZYKA
Język symboliczny, poetycki, pełen (na przemian) romantyzmu i cynizmu. Wtrącenia z łaciny, niemieckiego, francuskiego.
Czy świat się zmienia? Czy ludzka emocjonalność się zmienia? Czy dawniej ludzie inaczej się kochali, inaczej się zakochiwali? I czy przypadkiem nie jest tak, że te pytania się powtarzają?
Interesujące są rozważania o małżeństwie jako instytucji, o nieprzygotowaniu kobiet do prozy życia, o karmieniu się ideałami i przymusie realizowania się. Jednocześnie układ sił sugeruje, że świat zmienia się, ponieważ zmieniają się kobiety - bardziej lub mniej świadomie rozpychają dotychczasowe wzorce. Jeszcze nie wiedzą, co budują, ale na pewno coś burzą.
Czai się w tym dramacie jakaś tęsknota, jakaś wiara w to, że istnieje możliwość znalezienia idealnej drogi życiowej, tylko - niestety - żadna z postaci nie potrafi tego idealnego spełnienia osiągnąć. Melancholia wszechobecna w różnych odmianach, karmiąca się marzeniami z jednej i fatalizmem z drugiej strony, podsycana bliżej niezidentyfikowanym przeznaczeniem, tworzy złudzenie filozoficznych i metafizycznych tematów, których tak naprawdę w tej sztuce nie ma.
U.K.
Różnice pokoleniowe w myśleniu o miłości i małżeństwie.
Czy należy za wszelką cenę walczyć o małżeństwo, ze względu na dziecko? ogniska rodzinne już wygasły, zastąpione… kaloryferami
Wszystko, co stoi w kontrze do sentymentalnego lamentu, płynie tu wartko i interesująco: Ja nie rozumiem innej modlitwy jak: „chleba naszego powszedniego i futer i złota i perskich dywanów daj nam dzisiaj, Panie” […]
E.O.
PROBLEMY / MOŻLIWOŚCI AKTORSKIE
Postaci raczej w normie, bardzo stonowane emocje.
D.G.
Trzeba znaleźć sposób na to, jak grać dziś te typowo symboliczne postaci, bierne, zadumane, wiecznie analizujące siebie i świat, a nic nie odczuwające. One mówią, a nie przeżywają. I do tego mamy wrażenie, że na nic nie mają wpływu.
U.K.
Postaci dużo mówią, używają często zacnych metafor, ale nie przekłada się to niestety na akcję. Bardzo ciekawa postać Niny, która zawsze powie to, co akurat pomyśli. A zazwyczaj mówi o małżeństwie jako instytucji czysto finansowej.
E.O.
PROBLEMY / MOŻLIWOŚCI INSCENIZACYJNE
Scenografia wymaga kreatywnego podejścia. Akcja dramatu przebiega w Willi Róż, nazwanej tak od ilości róż na metr kwadratowy.
D.G.
Dziecko-zjawisko w finale - poczynając od pytania, co ono znaczy, poprzez kwestię obsadową 13-letniej dziewczynki, a kończąc na pytaniu o konwencję tego znaku.
U.K.
Trzeba by się zastanowić, co zrobić z tą ilością sentymentalnej, romantycznej paplaniny, jak ją ograniczyć. Choć historia różana poważnie uwodzi.
E.O.
UWAGI DODATKOWE
Brak.
D.G.
RAES: […]Was już niezadługo denerwować będzie, że ludzie noszą kapelusze na głowie, a pończochy na nogach. Djabli z tym! […]
ZOFJA: […] Tyleśmy widzieli kobiet, prawdziwie utalentowanych, które przestały tworzyć, ledwie się zetknęły z życiem. I dla tego zawsze kobiecy gienjusz będzie typem nieziszczalnym, bo - widzisz - nim kobiecie spreparowano mózg do refleksji, wyczerpano jej nerwy.
NINA: […] Małżeństwo, jako instytucja finansowa, społeczna, pedagogiczna i higjeniczna to dobre, ale ma ona za wiele formuł, za wiele ceremonji, za wiele klauzur, ogłaszanych wszem i wobec, aby mogła mieć… miłość!
U.K.
ZOFJA: Mnie nieraz na myśl przychodziło, że twórczość u kobiet nie jest dla tego słabszą niż u mężczyzn, że mózg ich zbudowany inaczej, bardziej na płasko, bardziej niezdolny do samodzielnej kreacji, ale dlatego, że tu gra rolę niesłychana wrażliwość kobiet i to oddziaływanie zewnętrznego życia na ich życie wewnętrzne.
E.O.
INFORMACJE PRAKTYCZNE
DATA POWSTANIA
1904
WYDANIE
Walewska, Maria-Jehanne,hrabina Wielopolska, Sęp, w:Pani El. Cykl nowoczesny, Spółka Nakładowa „Książka”, Kraków, 1911, s.187-227.
DOSTĘPNOŚĆ
w bibliotekach, również internetowych
PRAPREMIERA
brak informacji
INNE WAŻNE REALIZACJE
brak informacji
CIEKAWOSTKI
Autorka pisze w Słowie przedwstępnym: W ostatniej chwili dodałam „Sępa” do niniejszego zbioru moich prac. Detonuje on bezsprzecznie w książce, w której nie wiem, czy ktoś talent dopatrzy, ale w której wiem, że jest pogoda i najzupełniejsze zrównoważenie umysłu. „Sęp” był jedynym objawem bardzo krótkiej fazy mojej egzystencji, w której literaturą żyłam, na życie patrząc przez dość zadymione szkła osobistego, chwilowego pesymizmu. Owiewał mnie jeszcze w dodatku wówczas ów ostracyzm religijny i mistyczne niedołęstwo myślowe, które zabija wszelką pogodę i daje nienaturalne nastroje i efekta - a z którym wzięłam rozbrat definitywnie, właśnie, aby na innych szlakach zdobyć pogodę i jaki taki hart. Notatkę tę dołączam w celu zaznaczenia, że z całą świadomością patrzę na intruzyjność „Sępa” w niniejszym zbiorze, a dodałam go, ponieważ obawiam się, że ktoś podniesie go jako argument na tyle zaszczytu i wskazówek mi niosącą przedmowę Andrzeja Niemojewskiego, który chcewe mnie widzieć hart i pogodę. Podniosłam go tedy sama, zaznaczając, że był on tylko fazą ewolucyjną, ostatnim gestem wykolejonych wiar, które zastąpiła dzisiaj jedyna wiara: wiara w Człowieka, w doskonalenie się Jego rasy.